Wielu młodych ludzi myśli o pracy sezonowej jako animator lub rezydent biura podróży. Pół roku w ciepłych krajach bez wydawania grosza na zakwaterowanie i jedzenie oraz nieustanna zabawa od rana do wieczora? Czy aby na pewno jest to zawód marzeń?
Nie wiem, ale na pewno chcę się przekonać. Mam 23 lata i chyba najwyższy czas zrobić w życiu coś szalonego. Praca w korporacji jest ciekawa i poznałam tam świetnych ludzi, ale moje 8 lat w Krakowie ciąży już na mnie jak klątwa. Ciągle to samo: praca, dom, dom, praca, praca, dom... i tak w kółko.
Za namową koleżanek, które mają już za sobą wyjazdy jako animatorki czy rezydentki, postanowiłam spróbować swoich sił. Postawiłam na firmę angielską, Thomas Cook, znaną przede wszystkim w Szwajcarii i Niemczech. U nas prędzej spotkamy się nazwą Neckermann. Swoje życie już zawsze będę wiązała z językiem niemieckim i, chcąc nie chcąc, moja praca jest też od niego uzależniona.
Końcem roku napisałam maila do niejakiej pani John. Dosłownie kilka minut później otrzymałam odpowiedź, że obecnie wszystkie stanowiska są obsadzone, ale rekrutacje zaczynają się w listopadzie i poleca mi odwiedzać ich stronę: http://careers.thomascook.com/. Końcem miesiąca zawitałam tam i złożyłam aplikację.
Niczego się nie spodziewając kilka dni później robiłam zakupy w OBI i odebrałam "prywatny" telefon. Po drugiej stronie miałam znów przyjemność z panią John, która, ni stąd, ni zowąd, rozpoczęła rozmowę po niemiecku. O co pytała? Szczerze mówiąc nie pamiętam. Byłam w wielkim szoku, w wielkim sklepie i myślałam wtedy tylko o tym, by nie spóźnić się na swój wieczorny samolot. Pamiętam tylko, że pochwaliła mój język i powiedziała, że chciała mnie zaprosić do kolejnego etapu rekrutacji.
Jeszcze tego samego dnia otrzymałam maila z instrukcjami do platformy http://www.sonru.com/. Miałam ok. dwóch tygodni, by nagrać swoje video i wysłać do firmy. Początkowo byłam tym przerażona (!), dlatego też dopiero ostatniego dnia zamknęłam się w pokoju, odpaliłam stronę, zalogowałam się i przeszłam przez demo wersję swojej rozmowy kwalifikacyjnej. Muszę przyznać, że mówienie do komputera, wiedząc, że nikogo nie ma po drugiej stronie, wcale nie jest takie łatwe. Czułam się po prostu głupio... Wzięłam kilka głębokich oddechów i postanowiłam zacząć. W sumie musiałam odpowiedzieć na 6 pytań. Najpierw miałam ok. 1:30 - 2:00 minut na przeczytanie pytania, później tyle samo na odpowiedź. Czas był uzależniony od pytania. Uwierzcie mi, że trzymanie się tych ram czasowych było najtrudniejsze! A pytania? Standard: "Dlaczego chcę pracować w tym charakterze?", "Jaka cecha mojego charakteru pomoże mi w tej pracy?", "Czy moja poprzednia praca przyda się rezydentowi?" itp.
Ponad tydzień później otrzymałam pozytywną odpowiedź i zaproszenie na ostatni etap castingu. Poproszono mnie, bym przygotowała dwuminutową prezentację miejsca, które sama odwiedziłam. Zdecydowałam się na Neapol, w którym byłam dwa razy. W niedzielę, 25. stycznia o godzinie 11:00 udałam się do Leonardo Hotel w Wiedniu. Przywitała mnie pani John, tym razem osobiście. Casting się rozpoczął. Byłyśmy tylko dwie, ja i dziewczyna ze Słowenii. Po krótkim przedstawieniu się, dostałyśmy pierwsze "grupowe" zadanie: gruby plik karteczek z codziennymi czynnościami rezydenta, którym musiałyśmy nadać priorytet. Później każda z nas opowiedziała o wcześniej przygotowanej podróży.
Następnie czekało nas jeszcze jedno ćwiczenie: wylosowałyśmy sławne osoby i musiałyśmy dla nich zorganizować wakacje marzeń. Mnie trafiła się Królowa Anglii, którą wysłałam do Grecji. Kolejną częścią programu była krótka prezentacja firmy i rozmowy indywidualne, gdzie sprawdzano też znajomość języka angielskiego.
Sporo? Mogłoby się wydawać, że tak, ale te 1,5 godziny przeleciało w mgnieniu oka. I wtedy usłyszałam te słowa: chcielibyśmy, aby dołączyła pani do naszego zespołu.
Trzeba przyznać, że jest to dla mnie niesamowicie trudna decyzja. Ale decyzja, która została już podjęta. W marcu wylatuję na szkolenie na Majorkę. Teraz muszę się uzbroić w cierpliwość i wyczekiwać wyjazdu.
A po co blog? By móc pisać o wszystkim, co mnie tam spotka. Mam nadzieję, że komuś z Was moja przygoda pomoże odpowiedzieć na wszystkich nurtujące pytanie: Praca marzeń czy koszmar?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz