środa, 22 kwietnia 2015

Trening

Majorka! Jedno z moich marzeń się spełniło! Słońce, morze i hiszpański! I to wszystko jeszcze za darmo. Kiedy dowiedziałam się, że szkolenie Thomas Cooka odbędzie się właśnie na tej pięknej wyspie, skakałam pod sufit.
13. kwietnia wyruszyłam w swoją długą i mozolną podróż. Pierwszy przystanek Wrocław. Spotkanie z kuzynka i pożegnanie. Długi spacer po wrocławskim rynku i kawa na koniec dnia. Byłam totalnie padnięta, ale szczęśliwa.
przede mną kolejny kierunek: BERLIN. Żałowałam tylko, że byłam tam przejazdem. Chciałabym zwiedzić to miasto. Podobno ma swój urok i jest piękne. Następnym razem. Lotnisko Tegel już miałam okazję poznać. W tamtym roku wracając z Neapolu miałam tam międzylądowanie. Wielkie lotnisko w porównaniu z naszym krakowskim. Szybko znalazłam swój terminal, odprawiłam się i
zasiadłam w poczekalni. Długo nie musiałam czekać, by usłyszeć ojczysty język. Obok mnie siedzieli moi, jak się później okazało, nowi koledzy z branży. Dosiadłam się do nich i zaczęliśmy rozprawiać o tym co czeka nas na Majorce.
Wylądowaliśmy w Palmie. Wielkie lotnisko. Przy tym Tegel jest maleńki. Raz dwa odebraliśmy bagaże i odszukaliśmy "stoisko" Thomas Cooka. Okazało się, że tym samym samolotem przylecieli jeszcze nasi koledzy z Niemiec. Zapakowaliśmy się do autokaru i po mniej więcej 40 minutach jazdy zawitaliśmy w hotelu.
Mimosa Park - nasz hotel. Podobno trzy gwiazdkowy, ale moim zdaniem nie zasługiwał nawet na dwie. Cóż, nie mnie to oceniać. Pokoje małe, internetu brak, a ściany tak cienkie, że słyszałam jak koledzy obok chrapią. Jednak piękny widok na wschodzące słońce nad morzem każdego ranka rekompensował mi wszystko.
Przez ten tydzień dużo się działo. Wiele informacji, wiele nowych twarzy, a przede wszystkim ta kontrolą nad sobą. Czułam się podobnie jak w dawnym reality show BigBrother. Toby - czyli nasz
"wielki brat" - obserwował nas przez cały ten czas, by móc ocenić, gdzie nadajemy się najbardziej. To był dla nas bardzo ciężki tydzień, bardzo wyczerpujący. Staraliśmy się przyswoić bazę wiedzy rezydenta, bo oczywiste jest to, że wielu rzeczy nie byliśmy się w stanie nauczyć. Mieliśmy kilka zadań w grupach, kilka praktycznych ćwiczeń i dużo, dużo testów. Raz zabrali nas na wycieczkę do serca Majorki - stolicy. Jednak nie mieliśmy zbyt wiele wolnego czasu, zmuszeni byliśmy ćwiczyć nasze rozmowy powitalne oraz zwiedzić Palmę pod kątem sprzedaży wycieczek. Ja postawiłam na łatwiznę i przygotowałam piękna prezentację o Palma Aquarium.
W poniedziałek w końcu dowiedzieliśmy się jakie miejsce będzie naszym domem na najbliższe pół roku. Trzymali nas w napieciu prawie do dnia, w ktorym w końcu "padł wyrok": CYPR! Wiem,
chciałam zostać w Hiszpanii i cieszyć się tym pięknym językiem, a przede wszystkim go w końcu podszkolić. Niestety, to nie wypaliło. Jednak moja menagerka, która była na tym szkoleniu również nasza trenerką, tak ciekawie opowiadała o tajemniczej wyspieże nawet jako swój cel wpisałam na ankiecie Cypr. I właśnie tam wylatuję 24. kwietnia!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz